środa, 20 lutego 2013

Rozdział 7



Było już dawno po treningu, ale dwudziestolatka pokonywała właśnie kolejną długość basenu. Działało to na nią kojąco, zwłaszcza w takich chwilach jak ta.  Od jakiegoś czasu nie spotykała się już z Konradem i to wcale nie dlatego, że ten wznowił treningi w Hiszpanii. Pomimo odległości dusiła się w tamtym związku, więc kiedy tylko chłopak pojawił się na kilka dni w Polsce skorzystała z okazji i zerwała. Przepłakała kilka nocy i wchłonęła kilkanaście pudełek śmietankowych lodów połączonych z popcornem. Paradoksalnie najlepsze pożywienie dla zdołowanej dziewczyny, ale z drugiej strony posiłek, który dodaje największej liczby sztucznych kalorii. I to był chyba jeden z głównych powodów, dla których po godzinach pojawiała się na pływalni i poddawała się kolejnym mękom. Dbała o swoją formę, bo była zdania, że ostatnio tylko to jej pozostało. Kochała ten chłód wody, zapach chloru działał nawet na nią w pewnym sensie kojąco. Uwielbiała szum, jaki wydawała tafla podczas gdy ona wykonywała kolejne ruchy rękoma, mające na celu ułatwienie jej przepłynięcia kolejnych metrów. W takich momentach nie zwracała uwagi na nic, po za odległością dzielącą ją od ściany basenu.


~*~

Stał i od dłuższego czasu po prostu jej się przyglądał. Obwiniał się, że blondynka zamknęła się w sobie, że stała się inna. Był zdania, że to wszystko przez te kilkadziesiąt minut, które spędzili niespełna dwa miesiące temu w kawiarni. Nie umiał do niej trafić, a może to ona skutecznie się przed nim blokowała. Za każdym razem, kiedy go widziała uciekała do szatni, a chwilę potem trzaskając drzwiami ulatniała się z treningu. Zastanawiał się, co nie tak powiedział wtedy. Już wtedy zerwała się jak ogłupiała z ciemnego drewnianego krzesełka i bez zastanowienia wybiegła na ruchliwą ulicę. Ale on nie ruszył za nią, siedział tam jak kołek i patrzył przez ogromną szybę, co Polka zrobi. Powiedział jej wtedy, że niezależnie od tego, co ona myśli on się nigdy nie podda, że to nie w jego stylu, że wciąż mu na niej zależy. Tylko, że prawda była taka, że ta dziewczyna z olimpiady gdzieś zniknęła. To nie była ta sama radosna, skromna i przede wszystkich wschodząca gwiazda pływania. Utwierdzał się w tym przekonaniu dosyć regularnie, kiedy przychodziła pod koniec treningu, kiedy go olewała i zupełnie nie wiadomo gdzie miała jego trenerskie rady i polecenia. Zastanawiał się nawet nad wykluczeniem jej z kolejnego wyjazdu na mistrzostwa, ale to nie on tutaj decydował. On tylko tymczasowo odwalał brudną robotę. Bez zastanowienia zrzucił z siebie dres i wskoczył do wody. Widział jak wynurzyła się z wody i ostrożnie rozejrzała się dookoła. Nie wiedziała, że nie jest tutaj sama, miała nadzieję, że kolejnego wieczora z rzędu będzie mogła popływać sama. Wynurzył się spod wody, kiedy był tylko kilka centymetrów przed nią. Nadal patrzyła na niego z lekko rozdziawioną buzią. Uśmiechnął się, złapał za jej podbródek i lekko przymknął jej usta.
-Pamiętasz? Możesz być najlepsza... - szepnął, zaglądając w jej niebieskie tęczówki. - Tylko siadła Ci trochę prędkość.
-Poprawka. - dopiero teraz obróciła się tyłem do niego i przygotowała do dalszego pływania. - Ja już jestem najlepsza i nie potrzebuje rad faceta, który po kilku latach ogromnej kariery się poddał.
-Poddał? - gorzko się zaśmiał, ale odpowiedzi nie otrzymał. Przecież miała rację. Zrezygnował ze sportowej kariery, bo osiągnął już wszystko. Chciał ustąpić miejsca młodszym, ale czy to miało sens? Jego czas na pływalni, przecież nie musiał dobiec końca, mógł dalej pływać, zdobywać kolejne mistrzowskiej tytuły. Tylko teraz waga tych tytułów, nieco się przewartościowała, bo najważniejszym tytułem aktualnie nie był nawet ten mówiący, o tym jak wspaniale radzi sobie jako trener. Chciał być z nią i dla niej....
-Myślę, że powinniśmy się pościgać... - poczekał aż wróciła do ściany, przy której w dalszym ciągu stał.
-Już Cię prześcignęłam w Londynie, pamiętasz? - pokręciła z rezygnacją głową. - Po co mam Cię znowu pogrążać...
-Pamiętam też wiele innych rzeczy, które robiliśmy w Londynie... - westchnął ciężko, a następnie wyskoczył z basenu kierując się na skocznię.
Blondynka powędrowała jego śladami i dopiero na umówione "trzy" wskoczyła do wody. Płynął pierwszy raz od dłuższego czasu, czuł jak jego mięśnie znajdują jakiś tylko im dobrze znany rytm. Brakowało mu tego i tej adrenaliny, która towarzyszy ściganiu się. Na nawrocie spojrzał na sąsiedni tor. Nie widział blondynki, ani przed sobą, ani za sobą. Odrzucił to gdzieś na bok, teraz najważniejsze było kolejne zwycięstwo. Odetchnął dopiero, kiedy dotknął ręką ściany. Wynurzył się spod wody i swój wzrok skierował na dziewczynę, która stała po drugiej stronie basenu i wspierała się o ścianę. Przymrużył powieki i wyostrzył swój wzrok, musiał zidentyfikować, co się dzieje. Zawsze potrafiła dokończyć wyznaczony dystans,a tym razem jednak coś było nie tak. Podpłynął do niej i wszedł na jej tor uważnie na nią spoglądając.
-Co jest? - zmarszczył brwi dotykając ramienia, którym trzymała się brzegu basenu.
-Jak chcesz być, choć raz rycerzem to po prostu zabierz mnie z tego basenu. - warknęła, a po chwili skrzywiła się na twarzy.
Długo nie zwlekał po prostu pomógł jej się wydostać z wody, a następnie razem z nią skierował do szatni.


~*~

Przeklinała się w myśli za ostatnią porcję prażonej kukurydzy, którą umieściła w swoim żołądku zamiast dzisiejszego obiadu. Siedziała teraz na przednim siedzeniu samochodu, którym jeździł Phelps i trzymała się za brzuch. Mogła to przewidzieć. Coca-Cola Zero i kolejne porcje niezdrowych przekąsek nie były w stanie dostarczyć jej potrzebnych składników odżywczych, a jedynie mogły nabawić ją niestrawności. Zupełnie jak teraz. Nienawidziła, kiedy musiała być zdana na swojego trenera, tak bardzo tego nie chciała. Unikała takich sytuacji i unikała też jego. Bała się, że gdy tylko ponownie wyzna jej coś na wzór miłości to po prostu nie wytrzyma. Od dłuższego czasu samotność jej ciążyła. Być może właśnie dla niego rozstała się z Konradem. Być może to jego jej brakowało, być może...
-Na pewno dasz sobie radę? - dopiero po dłuższym czasie zdała sobie sprawę z tego, że stoją pod blokiem, w którym mieszka. -Mogę Cię odprowadzić...
-Jasne - przywołała na swoją twarz lekki uśmiech. - Dam sobie radę. Nie umieram, tylko się czymś zatrułam. To nic wielkiego, na prawdę.
Podniosła się z siedzenia, a chwilę potem huknęła drzwiami od samochodu. Ale nie zdołała nawet obejść go na około, tak by dostać się do klatki. Pod wpływem kolejnego kłucia wsparła się o jego  maskę. Pojawił się obok niej momentalnie, a ona zdała sobie sprawę z tego dopiero w momencie, w którym poczuła jak przyciąga ją do swojego torsu. Chciała mu tak wiele powiedzieć, wypłakać to wszystko w jego ramię, ale nie umiała. Nie umiała i bała się. Od dłuższego czasu praktycznie nie rozmawiali, czuła się jakby był dla niej obcą osobą.
-Chyba jednak Cię odprowadzę - jego szept tuż nad jej uchem momentalnie ją uspokoił, a ona sama poczuła się jakby jakiś środek przeciwbólowy zaczął łagodzić to dziwne kłucie.
Pokiwała głową, tylko na to było ją stać. Gdzieś w głębi duszy chciała, żeby spędził z nią ten wieczór, żeby się nią zajął...



~*~


-Nie zostawię Cię samej... - jego głos rozległ się po pustym mieszkaniu.
Mogła się, przecież tego spodziewać, że dziewczyny akurat dzisiaj poszły balować bez niej. Ostatnio cały czas robiły to bez niej. Zmieniła się... Nie była już tą duszą towarzystwa, nie było jej wszędzie pełno. Stała się zwyczajnie nudna. Za dnia siedziała i oglądała setki seriali, zajadając się przy tym popcornem, wieczorami natomiast lądowała na basenie i pozostawiała na nim wszystkie swoje siły. Wielokrotnie opuszczała basen z ostatkiem sił. A teraz? Leżała na swoim łóżku i szukała kolejnego filmu ściągniętego kilka dni temu na dysk. Poczuła jak Michael siada obok niej i podaje jej kubek ciepłej herbaty.
-Wypij... - uśmiechnął się, przeczesując jej włosy. - Powinno Ci pomóc.
-Mhm.. - mruknęła cicho, robiąc mu miejsce obok siebie. - Moje życie się sypie...
-Nic Ci się nie sypie... - zaśmiał się, spoglądając jej w oczy.
-Moje życie nie ma już sensu... - pociągnęła nosem, dopiero po chwili spoglądając na niego. - Zostawiłam mojego faceta, straciłam formę i jeszcze ten cholerny brzuch..
-Ej! - otarł pojedynczą łzę, która spadła na jej policzek. - Nie płacz... To minie.
-Chciałabym w to wierzyć, Michael... - podniosła się lekko do góry, kiedy wsunął swoją rękę pod jej plecy. - Chciałabym...
-Zajmę się Tobą... Obiecuję Ci - wyszeptał, a następnie krótko musnął jej wargi.


_________________________________________________________
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, wiem. Mam nadzieję jedynie, że jeszcze pamiętacie o tym opowiadaniu i macie ochotę do niego wrócić. Skoro dzisiaj mamy 7 rozdział, to zostały nam tylko 3 i epilog. Chcę to doprowadzić do końca, więc stanę na głowie, żeby to zrobić. Mam nadzieję, że mi się uda...
Niestety to nie jest mój ulubiony blog, bo w porównaniu z tym, co piszę teraz wydaje mi się strasznie cukierkowy i surrealistyczny, no ale przecież to nie mi musi się najbardziej podobać. Grunt, że Wam przypada do gustu.
Tak wiec zostawiam Was z kolejnym rozdziałem i do następnego!